sobota, 9 października 2021

Ciut więcej o historii Woodstocka, czyli anegdotki cz. 4

 Nowe miejsce i... "te PRZEPIĘKNE zachody słońca" czyli troszeczkę o Żarach 1997



Powyżej: Olej - "Nie Jesteś Sam, Jest Nas Stu" ( live Żary 1997 )

    Dlaczego wybór padł na Żary ( woj. lubuskie, już wtedy ) ??? Fundacja dostaje sporo propozycji co do organizacji kolejnego III Przystanku Woodstock. Wśród tych propozycji pojawiają się łąki, pola, błonia, duże aglomeracje miejskie - jednak nie do końca umiejscowienie odpowiada. Pada również propozycja Czernichowa w Beskidach ( którą rzuca Przyjaciel Jurka, Marek Strzelichowski - podróżnik, z którym Jurek odbył parę podróży, m.in. do RPA ). W samym Czernichowie jest już upatrzone miejsce - góra szybowcowa i jakiś amfiteatr - jednak, mimo iż ktoś już kiedyś próbował robić tam koncerty to zauważono, że dźwięk ze sceny "szybowałby" wysoko ponad ludzi. Gmina zainteresowana - najprawdopodobniej zyskiem i ilością ludzi, którzy mogliby przyjechać - ale... zaczyna się coś co będzie od tej pory towarzyszyć zarówno organizatorom, jak i uczestnikom przez kilkanaście lat. Mówię tutaj o... różnego rodzaju kółkach antyfestiwalowych. W Czernichowie swojaszybką reakcję pokazał miejscowy proboszcz organizując "koło przyjaciół chrześcijaństwa" i... blokując możliwość organizacji festiwalu. O różnego rodzaju, tego typu kółkach, pisałem już wcześniej na swoim blogu, ale... wspomnę o nich ponownie jak będziemy z czasem dochodzić do kolejnych edycji imprezy :P W ten oto sposób pozostają nam Żary - przygraniczna miejscowość, z której bardzo blisko jest do niemieckiego Frankfurtu. Propozycję tą daje Jurkowi Bodzio Waszkiewicz, szef domu kultury w pobliskiej Łęknicy i szef tamtejszego sztabu WOŚP. Po obejrzeniu terenu i spotkaniu z burmistrzem Żar, Frankiem Wołowiczem, decyzja zostaje podjęta :D Nadjeżdżamy do Żar :D


Powyżej: PIVO - "Wild Thing" ( live Żary 1997 )

    Z początku Żary częściowo przypominają miejsce poprzedniego festiwalu, czyli Szczecin-Dąbie ( ponieważ jest to teren po aeroklubie ). Niekończąca się łąka z pełną ilość muld, a w pobliżu szkoła rolnicza, z czym wiąże się też rzecz niesamowita, do której dojdziemy troszeczkę później :) Albo dobra - nie będę trzymał w niepewności, tych, którzy są zainteresowani powiązaniami z w/w szkołą. Fundacja wpada na pomysł, aby pomiędzy alejkami... zasadzic słoneczniki. Dlatego też kierują swoje kroki do w/w szkoły i po rozmowie z jej dyrektorem, uczniowie w ramach praktyk i za paliwo do traktora... sadzą te włąśnie słoneczniki, które są jednym z symboli festiwalu ( słoneczniki po Żarach przestały byc sadzone do... ostatniego festiwalu w Makowicach - Płotach - ale o tym za parę miesięcy pewnie napiszę :P ). Warto też wspomnieć o zachodach słońca, które najładniej wyglądają na otwartej przestrzeni, a Żary tą otwartą przestrzeń posiadają. Niektóre zespoły występujące na festiwalu, nawet w swoich kontraktach wpisują, że chcieliby wystąpić właśnie w momencie zachodu słońca. Z początku wydawało się to śmieszne, ale festiwal jest na tyle "wyrobiony czasowo", że da radę coś takiego zorganizować. I mimo, iż z początku słońce daje muzykom i organizatorom prosto w ryj to zjawisko ruchome, i po chwili graja już przy zachodzie :)


Powyżej: Surprise ( pierwsza kapeli Eweliny Flinty ) - "Piece Of My Heart" ( live Żary 1997 )

    Rok 1997 to czas największej w Polsce powodzi - tzw powodzi stulecia. Czas na festiwal wyznaczony na lipiec, ale powódź zniwecza wszystkie plany :( Fundacja powołana do pomocy szpitalom w zakupie sprzętu medycznego jest w troszeczkę ciężkiej sytuacji. Bo z jednej strony trzeba przesunąć termin festiwalu o miesiąc, z drugiej włączyć się w pomoc powodzianom, gdyż rządzący i ich służby, najdelikatniej mówiąc, nie dają rady :( Rusza więc pomoc, a festiwal zostaje przeniesiony na pierwszy tydzień sierpnia - trafne posunięcie organizacyjne :) Na festiwalu po raz trzeci z rzędu występują kapele, które już wcześniej występowały ( właśnie na dwóch poprzednich edycjach ) czyli Obstawa Prezydenta i Gang Olsena i Jurek poważnie zaczyna zastanawiać się czy taka forma nie jest formą "przejedzenia się" muzyką tych zespołów przez festiwalowiczów. Dzięki takiemu myśleniu w latach późniejszych spotkamy się z opcją, że jedna kapela nie może grać trzy razy z rzędu, a powinna mieć przynajmniej rok przerwy od imprezy. Zostają zaproszeni Acid Drinkers ( kapela, której wówczas chodziło o gażę jaką miałą dostać za występ ) i Dżem ( wtedy z Jackiem Dewódzkim na wokalu - takie bardziej ZZ Top niż znany wcześniej Dżem ), Ewelina Flinta ze swoim zespołem Surprise ( na parę lat, chyba 4, przed pojawieniem się w programie "Idol" ), Róże Europy ( gdzie wg Jurka, wersja utworu "Jedwab" powinna być grana w tej właśnie wersji ), amerykański The Devas ( w kobiecym wokalem, zaproponowali przez Pokojową Wioskę Kryszny )


Powyżej: Dobra Siła - "Radość" ( live Żary 1997 )

    Na terenie festiwalu swój debiut mają: Mała Scena i duży namiot Pokojowej Wioski Kryszny oraz jeszcze jeden element, o którym za chwilę powiem, a raczej napiszę, parę słów :) Mała Scena - naprawdę mała, gdzie na scenie stoi jeden mikrofon i jeden głośnik pożyczone z domu kultury. Początkowy zamysł Małej Sceny był taki: masz gitarę, jakiś tekst ??? Wpadaj i wykonaj to na tej scenie, pokaż się. W ten oto sposób znaleźli się na niej m.in.: Patyczak ( który parę lat później został zaproszony na Dużą Scenę i okropnie przewalił czas ) oraz Pan Witek. Prowadzona była przez chłopaka z miejscowego domu kultury, który stopował wszystkie wulgaryzmy. Z Hare Kryszną sprawa wygląda inaczej. Jurek zaproszony jako świadek na ślub w tradycji wedyjskiej opisuje to jako kolory, ognie, ludzie i radość - innymi słowy Małe Indie. Wioska z początku rozstawiła się zbyt blisko Dużej Sceny i wszystkie dochodzące z niej dźwięki zagłuszały atmosferę tam panującą. Czas też wspomnieć o tym... o czym miałem wspomnieć - peron polowy. Festiwal się rozrasta, peron PKP Żary jest zbyt malutki, aby móc pomieścić wszystkich przyjeżdżających na imprezę. Na stacji Grabik wojsko z ( pobliskiego ) Żagania i PKP usypują z piaskuna peron, z którego mają, na czas festiwalu, korzystać ludzie przyjeżdżający do Żar. Peron jest usypany w odległości około 2 km od miejsca festiwalowego dlatego ludność przybywająca ma do przebycia jeszcze ten kawałek drogi. Wśród pól, łąk i... domów bardzo przyjaznych mieszkańców ( pamiętam jak wodą częstowali i wskazywali kierunek :D ).


Powyżej: Różni Wykonawcy - "Wakacyjne Zagranie czyli Przystanek Woodstock"

    Festiwal otwiera znaleziony na stacji Żary, jej ostatni zawiadowca, Pan Roman Polański odgwizdując początek imprezy swoim słynnym przemówieniem: "W imieniu PKP i społeczeństwa miasta (... ) ( któryś tam z kolei ) PolAndRock ( wcześniej Przystanek Woodstock )... odjazd !!!" Gwizdek, "Glory, glory" i... jedziemy z festiwalem. A podobno niedaleko Żar mieszka inny były pracownik PKP - Andrzej Wajda. Puszczany jest też film "Rejs" - na wielkim rozkładanym ekranie z 1953 roku, który cały czas szeleścił. Wychodzi też płyta ( cała powyżej ) wydana wraz z magazynem muzycznym "XL", no i przez miasto Żary, w ramach promocyjnych

poniedziałek, 20 września 2021

Ciut więcej o historii Woodstocka, czyli anegdotki cz. 3

 Deszcz, deszcz, ciągły deszcz, aż do... rozpoczęcia, czyli II Przystanek Woodstock



Powyżej:Filmik kto zagrał na II PW, w 1996 roku

    Słynny już Pan Gucio, po pierwszej edycji festiwalu, wykazywał małe zainteresowanie drugą edycją festiwalu o czym można było się przekonać w moim poprzednim, zeszłotygodniowym wpisie. Trwa więc poszukiwanie nowego miejsca na imprezę. Szczecińska grupa metalowa Quo Vadis, a w szczególności jej gitarzysta Mario, po kolejnym sukcesie Finału WOŚP, odzywają się do Jurka z propozycją zorganizowania festiwalu właśnie u nich w mieście. A ponieważ twierdzą, iż mając tutaj spore znajomości ( bo grają próby w domu kultury ), i mimo iż Szczecin to tak naprawdę ma najbliżej tylko do Berlina, Jurek z Fundacją jadą na spotkanie z lokalnymi władzami. Dostają bardzo miłe przyjęcie z ich strony i... miłe ( w porównaniu z jednym z mieszkańców Czymanowa ) powitanie - to dobry znak. Fundacja wyznacza wcześniej wspomnianego Maria na osobę, która ma na miejscu wszystko ogarnąć, ale mimo wielkiego serca i chęci wszystko spada na barki Jurka, na tuż przed festiwalem ( 2 tygodnie przed rozpoczęciem ). Teren festiwalu, który po raz pierwszy w historii na trwać 3 dni, jest terenem aeroklubu szczecińskiego i znajduje się w miejscu tzw. cofki, czyli często jest zalewany. Jednak Jurek przy jednej z wizyt już widzi oczyma wyobraźni gdzie co będzie się znajdowało. Wszędzie wokół powstawały jakieś biznesy dlatego wynajęto dwa z tych "baraków", aby móc tam "przetrzymać" część biura Fundacji i artystów występujących na scenie. Zaplecze hotelowe w tamtym czasie, akurat w Szczecinie, było satysfakcjonujące, bo hotele posiadały nawet 4 gwiazdki - dlatego po koncertach kapele mogły jechać do hotelu i tam sobie odpocząć.

       Poza Szczecinem, któremu ten post jest poświęcony, nie pojawia się żaden znaczący kontrkandydat do organizacji festiwalu. Co można powiedzieć o zapleczu sanitarnym na tymże festiwalu ??? Tzw. "toi-tojki" przyjeżdżają na... dzień przed festiwalem i... w bardzo małej ilości :( Ciekawostką jest, że owe tojki przywiózł gość, który je rozpakowywał z auta w... garniturze :P Sanepid zbyt rygorystyczny jednak w końcu zaakceptował opcję iż na miejscu nie będzie kanałów ściekowych. Jedyni zmotoryzowani, czyli Jurek i Mario odwozili całe towrzystwo do domów po... obiedzie :P Wokół aeroklubu ogródki działkowe, a ich właściciele twierdząc, że będzie sodoma i gomora zakładają... pierwszy w historii festiwalu komitet protestacyjny.

    

Powyżej: koncert zespołu Closterkeller ( cały ) z II PW :D

    Czas napisać coś o tym co ująłem w tytule ( no dobra, podtytule ) czyli o pogodzie panującej na tuż przed rozpoczęciem festiwalu. Na trzy dni przed rozpoczęciem festiwalu ( był środek lipca 1996 roku ) zaczyna padać deszcz i leje przez całe 3 dni. Postawiony za sceną barak ( zbudowany z płyty pilśniowej ) zaczyna przeciekać i cały deszcz przyjmuje na siebie. Poza samym przesiąkaniem zaczyna oczywiście śmierdzieć. Przecieka też dach nad sceną festiwalową. Wszyscy są najgorszych myśli jednak festiwalowicze przyjeżdżający wcześniej dodają optymizmu i... w dniu, w którym ma nastąpić otwarcie imprezy niebo łagodnieje ukazując słońce. Skoro deszcz można pomyśleć, że będzie błoto, ale... nie. Błota jest niewiele, gdyż cały teren obrasta gęsta trawa. A skoro mowa o jakimś mokrym festiwalu należałoby też wspomnieć o... piwie. Po wielu dyskusjach, zarówno pomiędzy organizatorami a miastem, jak i również wewnątrz Fundacji stwierdzono, że warto zaryzykować i wpuścić browar na teren imprezy. Padło na lokalnego Bosmana ( który ani nie zanotował strat ani większych zysków ), a jego sprzedaż ruszyła równo z rozpoczęciem festiwalu - wtedy godzina 17:00. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie ostatni dzień festiwalu i legenda, która krążyła przed samą imprezą, w Szczecinie i okolicach - legenda o skinach, którzy mieli rzekomo porwać jakąś dziewczynę. Wszystko okazało się nieprawdą, takim wręcz fake newsem. A owi skini niby ostatniego dnia zaatakowali stojących po piwo, w ogródku piwnym - też taki fake news.

    Swoje zrobiła też lokalna prasa, lokalne media. Bo w dzień, w który wystartowała impreza w mediach pojawił się artykuł "Zabito taksówkarza. Wystartował Przystanek Woodstock". Akcja z taksówkarzem była i festiwal wystartował, ale... Szczecin-Dąbie znajdowało się na totalnym zadupiu Szczecina, za rzeką, i jak się później okazało obie sprawy nie miały ze sobą nic wspólnego.


Powyżej: "Kronika Szczecińska 15. lipca 1996"

    Na terenie festiwalu pojawia się 12 automatów telefonicznych. Zostaje - po raz pierwszy - wręczona Nagroda Złotego Bączka ( Quo Vadis i Orkiestra Na Zdrowie ). No i... po raz pierwszy grają zespoły z zagranicy, w liczbie 3 sztuk, dwie z Holandii i jedna z Danii. A dlaczego wymyślono Złotego Bączka ??? Nazwa nawiązuje do zabawki, która po nakręceniu lata dookoła i... sieje zamęt :P A branża fonograficzna przyznająca wtedy Fryderyki była zbyt komercyjna. W ZB nie głosowały fonograficzne korporacje tylko ludzie, którzy byli na festiwalu i ta nagroda często jest w CV kapel wymieniana jako jedna z najważniejszych w karierze. Na scenie mamy Myslovitz i Closterkeller oraz dużą ilość kapel z poprzedniego roku. Pojawiają się też punkowe zespoły, takie jak Farben Lehre, Hurt czy SexBomba. Pana Witka z poprzedniego wydania festiwalu zastępuje Boguś Wyderka. Gość miał wyjść na trzy utwory i... zobaczymy co się będzie działo, ale tak "rozbujał" publiczność swoim wykonaniem coverów Dżemu, że został na dłużej, a sam Jurek podekscytowany tym próbował "wkleić go" jako wokalistę Dżemu. Można śmiało też wymienić tutaj jeszcze parę zespołów: Vibes `N` Power - ekipa próbująca po angielsku zalegalizować trawkę, Free Blues Band i Quo Vadis - szczecińscy przedstawiciele na festiwalu, Graffiti, w której grał nowy festiwalowy nabytek, czyli inspicjent ( wieloletni, Dużej Sceny ) Witek Albiński oraz Gang Olsena, który ze wszystkich koncertów na Woodstocku ten zaliczył jako najlepszy. 


Powyżej: Boguś Wyderka - "Whisky" ( cover Dżem, PW 1996, z płyty "Przystanek Woodstock `96" )

    Miasto nie jest zainteresowane kontynuowaniem festiwalu, Mario z Quo Vadis nie daje rady, działkowcy nie mają zastrzeżeń co do publiczności, no i... odległość ( wszędzie daleko ) - dlatego za rok zmienimy lokalizację imprezy, ale o tym w kolejnym wpisie :) Dodatkowo pojawia się na rynku płyta wydana w kieszeni dżinsowej. Trzypłytowy album "Przystanek Woodstock `96" zrealizowany w dogorywających Polskich Nagraniach i wspomnianej kieszeni spodni dżinsowych firmy Levis


niedziela, 12 września 2021

Ciut więcej o historii Woodstocka, czyli anegdotki, cz. 2

 "Pan Gucio" czyli krótka i jedna z wielu historyjek o pierwszej edycji Przystanku Woodstock



Powyżej: Olej - "Ta Chwila" ( cover zespołu James pt. "Sometimes" )

    Na czym to ostatnio skończyłem ??? Aaa... już wiem :) Na powrocie Jurka ze Stanów, z remake`u amerykańskiego Woodstocku. I tym co wydarzyło się podczas ostatniego festiwalu w Jarocinie, w 1994 roku. Mamy rok 1995. W miejscowości Czymanowo nad jeziorem Żarnowieckim stoi nieskończona Elektrownia Atomowa i odbywa się wcześniej festiwal o nazwie Energia Sztuki ( lata 1993-1994 ), który ma wielkie obsuwy w koncertach. Jurek wraca do Fundacji i przez to co zobaczył ostatnio na festiwalu Woodstock pragnie podziękować wolontariuszom za styczniową zbiórkę. Zaczyna się więc poszukiwanie miejsca, ale opcja Czymanowa jest najbardziej prawdopodobna. A same Czymanowo to miejscowość niewielka, wręcz wieś położona w województwie pomorskim ( wtedy gdańskim ), w powiecie wejherowskim, w gminie Gniewino. W 1995 roku nie wiem ile liczyła mieszkańców, ale np w 2011 tylko 365.





Powyżej: filmik Urbex History o Elektrowni Atomowej w Żarnowcu

    Sołectwem czymanowskim rządzi Pan, który na wszystkie pytania Jurka odpowiada tym samym sformułowaniem: "Będzie gucio". Są to odpowiedzi typu: "Panie Jerzy, będzie gucio", "Panie Jerzy, na Pana nazwisko przyjedzie dużo ludzi, będzie gucio". Oczywiście na hasło, że mieszkańcy też mogą na tym zarobić poza uśmiechem na twarzy owego Pana pojawił się tekst "No i będzie gucio". Jednak nie do końca tak "gucio" było. Pierwszy festiwal miał wpisaną prohibicję co nie wyszło na dobre organizatorom. Mieszkańcy powychodzili z domów i sprzedawali alkohol na prawo i lewo, pociągi kursujące na trasie Czymanowo - Pruszcz Gdański także kursowały po alkohol w obie strony. "Dzięki" temu w trakcie radiowego programu "Brum" musiano zbierać pieniądze na remont i naprawę szkód na kolei - straszne :( Sprawy sanepidu, przed rozpoczęciem festiwalu, załatwiono szybko. Wszak nie było na miejscu żadnych wodociągów, ale Jurek zaproponował patent z... kamyczkami oczyszczającymi wodę, nałożonymi jedne na drugie - patent podpatrzony podczas amerykańskiego Woodstocku 94. Sanepid w Pruszczu Gdańskim, gdzie "podpięte" jest Czymanowo, od razu się na ten pomysł zgadza :) Jak się jednak później okazało uczestnicy festiwalu najlepiej i najczyściej czują się korzystając z... jeziora :D Pierwszy sponsor festiwalu ( patrząc na te określenie od razu odpowiem - nie byłem to ja :P ) wyłożył na imprezę, z własnej kieszeni, teraźniejsze 100 tys. zł - miało iść na jakis cel fundacji, którego mimo szczerych chęci nie udało się wtedy zorganizować, więc po rozmowie telefonicznej ów darczyńca stwierdził, że sam nie jest w stanie nic zorganizować i pieniądze mają byc przeznaczone na tą imprezę :)

    No i NAJWAŻNIEJSZE sprawy związane z organizacją zaplecza festiwalowego. Czyli scena, toalety przenośne ( których w Polsce nie było ), zaplecze hotelowe czy warunki mieszkaniowe dla całej festiwalowej ekipy. Zaczniemy od końca. Co do ostatnich to wynajęto brudne przyczepy na kołach, które zostały oplakatowane, aby tworzyć jakieś podstawy wygody, ale no niestety - takowej nie tworzyły :( Scena została ściągnięta z Ukrainy, ale nazwać to sceną to byłoby lekkie przegięcie. Były to... elementy rusztowań budowlanych, na których widać i czuć było zaschnięty cement. Nie posiadały żadnych atestów, ba, nawet pozwoleń na przekroczenie granicy. Aby "scena" sprawnie mogła przekroczyc granicę ( bez zbędnego stania w korkach ) Jurek zadzwonił do Straży Ochrony Pogranicza i przedstawiając się wytłumaczył co i po co będzie jechać. Za samą scenę Fundacja płaciła w dolarach, ale ekipa od niej była tak energiczna i szybka, że wszystko powstało na czas :) Powiem jeszcze tyle, że Fundacja parę lat korzystała z usług tejże "firmy". Po bokach sceny festiwalowej zawisły płócienne banery, które Jurek przywiózł ze sobą ze Stanów. Wspomniałem o braku jakichkolwiek pozwoleń - hmmm... Inspektor nadzoru budowlanego, który o takowe pozwolenie poprosił i go nie dostał mrugnął okiem i nakazał... rozebranie sceny za dwa tygodnie, czyli tuż po festiwalu :D Dodatkową ciekawostką jest fakt, że ekipa ukraińców montująca scenę umówiłą się z ekipą WOŚP na ukraiński koniak. Przynieśli go w... materacu i podobno nie smakował gumą :)





Powyżej: zdjęcia autorstwa Ani z Ciechanowa. Obie fotki to "plaża" nad jeziorem w Czymanowie, powstały w lipcu 2021 roku.

    Wróćmy, po fotkach, do samego festiwalu. Na dzień przed jego otwarciem Jurek z ekipą puszcza film z amerykańskiego Woodstocku, który już został złożony. Jednak w trakcie jego projekcji grupka około 1-2 % punków wywołuje awantury. Szybko jednak zostają schwytani i oddani w ręce Policji. Jurek myśli w tym momencie o... zakończeniu festiwalowu, ale wychodząc na scenę słyszy od tłumu ( mówiąc co sie stało ) słowa: Prze-pra-sza-my a później Sto Lat. Podejmuje po tym incydencie próbę. Można powiedzieć, że sam Jurek nie miał na to ochoty, ale do pionu postawiła go jego żona, Dzidzia :D No i ruszamy !!! Zaczyna Skankan, kapela która gra do chwili obecnej, jednak jeśli występuje na festiwalu to na mniejszych scenach. Czemu ??? Nie mnie o to pytajcie :P W czasie koncertu Skankana ludzie zaczynają się obrzucać. Siebie i straż pożarna, która przyjechała trakim starym sikawkowozem. Obrzucają, ale nie kamieniami tylko... błotem :P Mamy więc do czynienia z pierwszą błotną bitwą na festiwalu :D Poza wymienionym Skankanem na scenie gra jeszcze 30 kapel. No i poza IRĄ, Ankh`em ( na skrzypcach grał tam... Jelonek ), Urszulą i Myslovitz trudno doszukać się jakiś konkretnych gwiazd. Ale nie o to chodziło. Od samego początku festiwal nastawiony był na budowanie społeczności, relacji między ludźmi. Ciekawostką jest także, że każda występująca na festiwalu kapela została poproszona o przygotowanie jednego utworu, który byłby coverem znanej kapeli, stąd np. koncert grupy Żuki ( chłopaki graja kawałki The Beatles ) czy wrzucony na sam początek utwór "Ta Chwila". Grają chociażby tacy wykonawcy jak Pan Witek - Gość z Atlantydy, Obstawa Prezydenta czy Beckground ( grupa więźniów, którzy, aby zagrać na festiwalu dostają przepustki z więzienia i wraz ze swoim wychowawcą przybywają na festiwal ). Jak się później okazuje - jeden z więźniów... ucieka :P Należałoby też wspomnieć o filmie pełnometrażowym jaki powstał na festiwalu ( no dobra, część zdjęć zostałą nakręcona już po ), czyli "Autoportret z Kochanką" Radosława Piwowarskiego.


Powyżej: film R. Piwowarskiego "Autoportret z Kochanką"

    Spytacie jeszcze co tam z "Panem Guciem" ??? Narobił chłopczyna kiełbasek, parówek i bułeczek... i gucio nie było :( W ten oto sposób, mimo kolejnych prób walki o to miejsce sołtys się nie zgodził na więcej festiwali :( Jeśli chodzi zaś o prasę to była krytyczna, a wręcz fałszywie przesadzona. Artykuły typu: "Przystanek Butelka", "Przystanek Zadyma", "Przystanek Końcowy" czy "Czkawka po Przystanku" lub "Owsiakowe Fiasko" - takie pojawiały się tytuły w prasie, głównie wybrzeża.

Wkrótce kolejny wpis, a ten zakończymy piosenką :D




czwartek, 9 września 2021

Ciut więcej o historii Woodstocka, czyli anegdotki itp - cz. 1

 Geneza polskiego festiwalu, czyli... jak to się wszystko zaczęło :D



Powyżej: Country Joe & the Fish - "Vietnam Song"

    Wszystko zaczęło się w 1969 roku, w Stanach Zjednoczonych, gdzie trzech przyjaciół postanowiło - sprzeciwiając się trwającej w Wietnamie wojnie - zorganizować festiwal :) Na tymże festiwalu oparł się poniekąd Nasz, ale i na widzianym na własne oczy remakiem z roku 1994 - i o tym tutaj opowiem, zanim przejdziemy do "naszej" pierwszej edycji :D

     Jest rok 1994 lub koniec roku 1993. Jurek Owsiak ma swój program w telewizji, jeszcze wtedy publicznej, czyli TVP 2. Jest także po dwóch Finałach WOŚP, koncercie Letnia Zadyma w Środku Zimy i współorganizacji - wraz z Walterem Chełstowskim - paru edycji festiwalu w Jarocinie. Wpada więc na pomysł, że skoro odbyły się już 2 Finały Orkiestry trzeba byłoby w jakimś letnim terminie podziękować wolontariuszom za zbiórkę w chłodne styczniowe dni. Ma na myśli organizację koncertu bądź jakiegoś festiwalu, który właśnie w ten sposób mógłby im zrekompensować marznięcie i wymienione zbiórki. W kręgu jego przyjaciół, znajomych mamy osobę, która ma wpisane w genach amerykański Woodstock, i która słyszy, że amerykanie planują reedycję imprezy, z okazji jej 25lecia :) Tą osobę jest dziennikarz Warszawskiego Ośrodka Telewizyjnego - Jacek Wroński. Jedno z marzeń Jurka może zostać w ten sposób spełnione. W tym celu stara się o akredyctacje dziennikarską, z ramienia TVP i taką otrzymuje :) Jednak to jest początek lat 90tych i Polska jest krajem, który dopiero wkracza do grupy krajów demokratycznych. Sama akredytacja nie wystarczy, ponieważ trzeba zmontować ekipę i do samych Stanów... dotrzeć :) W tym celu sprzedaje swój samochód, zakłada firmę Owsiak Travel i zdobywa bilety dla siebie i czwórki osób, które mają z nim jechać ( Jacek Wroński, Yach Paszkiewicz, Brat Witold Szczepan i Adam Sokołowski ). Chłopaki wylatują :D Na miejscu w USA ekipę Naszą przejmuje Urszula z mężem Staszkiem Zybowskim, a także właściciel klubu o nazwie Cricket Club w New Jersey obok Nowego Jorku, który akurat użyczył załodze mini vana :) Na scenie festiwalowej m.in.: Joe Cocker, Bob Dylan, Aerosmith, Red Hot Chili Peppers, Carlos Santana i wielu, wielu innych. Sporo służb, gdzie każda pilnuje czego innego, jednak Jurek zapamiętuje Peace Patrol i w myślach sobie tą nazwę notuje :) Wielka flaga jaką z pacyfką oraz druga, równie duża z logiem Fundacji, nawet pojawiają się na jednej z koncertowych transmisji telewizyjnych, ale... zostają szybko ściągnięte przez służby i odnalezione we fragmentach pod koniec festiwalu. A skoro mowa o transmijach telewizyjnych: TVP prowadzi takowe na swojej antenie. Kiedyś już paręrazy wspominałem utwór, który ZAWSZE będzie mi przypominał o tych wydarzeniach ( czyt. transmisjach ) czyli...



Powyżej: Spin Doctors - "Two Princess"
  
    W tamtych czasach dużą popularność zdobywa w Polsce kapela Aerosmith, która w 1994 gra pierwszy koncert w naszym kraju, na warszawskim lotnisku Bemowo. Również, jako fan kapeli widzący, że ich koncert poleci na żywo z amerykańskiego festiwalu, decyduję się dotrwać i... obejrzeć cały "spektakl".


Powyżej: Aerosmith - Live at Woodstock 1994 ( cały koncert )

    Wracając do miejsca noclegowego, na tuż po festiwalu, ekipa natrafia na jedną z polskich gazet, a tam na pierwszej stronie widzą artykuł pt. "Rozruchy w Jarocinie", gdzie zdjęcie pokazywało jakiegos faceta z pistoletem w ręku. W Polsce coś takiego, a tutaj zupełnie inna bajka. Pojawiły się w tym momencie pewne obawy, jednak po powrocie do Polski podjęto decyzję o organizacji festiwalu. Skąd nazwa ??? Z połączenia dwóch popularnych w tamtym czasie nazw: Woodstock i Przystanek Alaska ( bardzo popularny w tamtym czasie serial ). Woodstock - wiadomo, a jak to mówi Jurek: "Przystanek Alaska to film pokazujący społeczność, w której konflikty nie przekraczają granic wojny. W któej ludzie się szanują. Społeczność twórczą, poszukującą przyjaźni." Festiwal darmowy, z prohibicją ( co później było więcej kłopotów niż "zysków", i na szczęście po zniesieniu sytuacja zaczyna się uspokajać, chociaż częściowo, ale o tym później :P )


Powyżej: Joe Cocker - "With a Little Help From My Friends" ( live Woodstock 1969 )

    Reszta historii trochę później, z czasem :D ZAPRASZAM :D


    

piątek, 6 sierpnia 2021

Czas na krótkie podsumowanie ostatniego miesiąca

 Siema ludziska :D


W tym wpisie postaram się krótko podsumować ostatni miesiąc ( ba, nawet półtora, dwa miesiące ), bo byłem zajęty czym innym :P Liczę przez to o wybaczenie, ale bierzmy się do roboty - w tej chwili wolnego :)


Lipiec 2021:


Początek lipca to wyprawa do stolicy na spotkanie z Jurkiem Owsiakiem i podróżowanie z nim w projekcie o nazwie "Z Jurkiem Ogórkiem". Umówiony ze znajomymi z poniedziałkowej audycji Zaraz Będzie Ciemno i codziennej ( od poniedziałku do piątku ) Domowej Orkiestry wsiadłem w pociąg w kierunku stolicy. Trasa krótka i szybka - wszak to tylko 1h 20min i niecałe 100 km. Wylądowałem na Dworcu Warszawa Gdańska i migiem pod Pałac Kultury, gdzie miałem owe spotkanie. Z Jurkiem dopiero o 13:00 ( a było po 9:00 ), ale te znajome ( i parę nieznajomych mordeczek ) już się powoli zbierały. Nie chce wymieniać wszystkich, ponieważ i tak wiem, że kogoś bym pominął, dlatego to sobie akurat daruję :D :P Szybki rzut okiem na Ogórka i rozkminianie, którym to będziemy jechać, wyprawa na Złote Tarasy, aby spożyć magiczny napój o smaku... kawy i troszeczkę się pobudzić - tak to mniej więcej wyglądało do godziny 13:00, czyli magicznego i wyjątkowego czasu.


13:00 - wyruszamy zapraszani do Ogórka przez prowadzącego Nas, Prezesa Jurka :D Ładnie to ująłem, wiem :D :P Półtorej godzinki w autobusie zlatuje tak szybko, że nawet się człowiek nie orientuje, że to już niestety koniec przejażdżki :( Jurek w trakcie niej opowiada nam o miejscach dla niego ważnych, takich jak: Sala Kongresowa ( koncert The Rolling Stones ), jego szkoła ( gdzie poznał swoją żonę Dzidzię ), miejsce, gdzie kupował i sprzedawał winyle, pierwszą siedzibę Fundacji, Polskie Radio Program 3 ( gdzie prowadził audycje ), stadion Legii ( gdzie wraz z ekipą Fundacji TVN grali mecze charytatywne ) itp itd.


14:30 - wspólna fotka i wyruszamy na niespodziankę. Przemierzając ulice Centrum Warszawy, prowadzeni przez Jurasa, co chwilę słyszymy od mijanych ludzi teksty typu: "Ej, to nie był Owsiak ???", "Ty, to Owsiak nas mijał". W myślach odpowiadam ludziom na ich pytania: "Tak, to był Jurek". Idziemy na zapiekanki, robimy sobie wspólne zdjęcia i... rozchodzimy się - ale nie wszyscy.


Około 15:00-15:30 - Wraz z paroma osobami udajemy się do PKiN na wystawę, o której wspominał Jurek, pt "Jarocin - Stacja Wolność". Super wystawa z historią, fotkami, muzyką z jarocińskich festiwali, które to - ostatnie edycje - wraz z Walterem Chełstowskim współorganizował Jurek. Część ekipy spotyka na wystawie Anję Orthodox, ja jakimś trafem ją ominąłem :( Wspólna fotka po wystawie i wybieramy się na... złocisty napój - ja bezalkoholowy, bo innych nie piję :)


XXVII PolAndRock Festival, czyli NAJWAŻNIEJSZA impreza w roku !!!


Piątek, 23.07:


W planach wyjazd o 9:00 przesuwa się na prawie godzinę 10:00. Wszak auto spakowane dzień wcześniej i zatankowane, ale spóźnienie wpisane w plan :P W całych planach na ten dzień mamy postoje w okolicach Ostródy ( po 120 km ), w Gdyni ( po kolejnych 160 km ) i w Czymanowie nad jeziorem Żarnowieckim ( po około 40 paru km ). Przez całą drogę coś nam za mocno dymi z auta dlatego przed samą Ostródą postanawiamy się zatrzymać i zerknąć co się dzieje. Okazuje się, że... pękł przewód paliwowy i wyleciało nam 1/4 paliwa :( Na szczęście Moi współtowarzysze wyprawy znają Ostródę z festiwalu reggae, na którym są dosyć często i załatwiamy ów przewód w sklepie z częściami samochodowymi, Marcin wymienia i możemy lecieć dalej. Patrząc na czas musimy ominąć Gdynię, gdyż wieczorową porą mamy dotrzeć na imprezę w nadmorskich Dębkach. Zahaczamy o Czymanowo - miejsce pierwszego Przystanku Woodstock i ogromne jezioro Żarnowieckie. Pytając mieszkańców o to, gdzie się odbył pierwszy festiwal, niestety natrafiam na... mieszkających w tym miejscu chyba od niedawna :( Domyślam się, że skoro miało to jednak miejsce w okolicach Elektrowni to pewnie tam trzeba się udać ??? A tutaj zaskok: teren elektrowni ogrodzony, brak wejścia i wszędzie napisy: Teren Prywatny, Zakaz Wstępu :( Jednak myślę, że miejscówka zaliczona. Wieczorem Dębki i impreza :)


Sobota, 24.07:


Dużo pisać nie będę o tym dniu, ponieważ plażing, smażing, morski kąpieling i... kolejna impreza


Niedziela, 25.07:


Najdziwniejsza rzecz tego dnia to... rozładowany akumulator :P Dostało mi się trochę za tą sytuacje, do której doprowadziłem, ale... szybko ją rozwiązaliśmy - na szczęście :D Plany na ten dzień to wydmy w Łebie ( około 50 paru km ) i nocleg w Łebieniu ( kolejne około 40 paru km ). Łeba jednak szybko odpada, ponieważ wszelkie opłaty klimatyczne, wjazd samochodem, wejście na wcześniej wspomniane wydmy itd. dałoby koszt przypuszczalny około 100-200 zł, a tyle kasy nie chcieliśmy wydawać na te parę godzin pobytu :P Zajeżdżamy więc do Łebienia :D Dzwonię do Pana Adama, właściciela całego terenu ( znajdziecie go wpisując w wyszukiwarkę Kajaker Łebień ), z którym w miarę możliwości utrzymywałem kontakt, że już jesteśmy. Konkretny gość - to trzeba przyznać - bo od razu określa wszystkie opłaty i co w "naszej cenie" jest dla nas nieograniczone :) Takich ludzi lubię i szanuję :D W cenie 20 zł za osobę mieliśmy u niego: nieograniczoną ilość pojazdów, namiotów, dostęp do prądu ( też bez ograniczeń ) i ogniska, które mogliśmy sobie robić nawet i codziennie ( wiadomo, że drewna nie wrzucimy, aby paliło się na 3 czy 5 metrów w górę, ale... to też pozytyw ). Woda zimna bez opłat, zaś za 5 minut ciepłego prysznica wrzucało się... 5 zł ( plus po wrzuceniu była 1 minuta na przygotowanie się do kąpieli ). Na miejscu zadaszona wiata ( duża ) ze stołami, lodówki dwie, czajnik, można było zrobić sobie kawę czy herbatę. Poza tym na całym terenie sauna i możliwość wynajęcia kajaków ( ale to 2-3 tygodnie przed przyjazdem ). Jedyny drobny minus całego terenu to... pociągi jeżdżące nad Twoją głową od 6 do 22 :P Ale to dało radę przeżyć :D Teren przepiękny, wręcz uroczy :D POLECAM to miejsce na wypady :D


Poniedziałek, 26.07:


Lębork - czyli czas trochę pozwiedzać :P Ale co z tym zwiedzaniem wyszło ??? Przygotowany - tak przynajmniej myślałem - jak zwykle do każdej wyprawy - przeczytałem, że w poniedziałki wszystko jest za zupełną darmochę i tak się wybraliśmy :P Pozytywnie nastawieni na zobaczenie miejsca tzw "Dzikiego Przystanku Woodstock" z 2000 roku oraz obejrzenie paru wystaw wyruszliśmy w drogę ( około 40 km ). Tradycyjnie od żadnego z mieszkańców nie dowiedziałem się, gdzie ów Przystanek miał się odbyć, a wszystkie atrakcje były... zamknięte :P Ładne miasto, fajna wyprawa, ale jedyne co udało nam się zobaczyć to... Wieża Ciśnień ( z zewnątrz ) i wejście na dzwonnicę i zobaczenie z góry jak wygląda Lębork, z wieży kościoła - jakiego nie pytajcie, bo nie pamiętam :P


Wtorek, 27.07:


Kierunek: Lotnisko Makowice-Płoty, do przejechania około 220 km. Ale już o samym dojeździe trochę opowiem :D Pierwsza bramka i prośba o okazanie wjazdówki na parking - trochę się naszukałem, bo wrzuciłem ją pod wszystkie manatki, ale... JEST :D Możemy jechać dalej :D Kolejna bramka i prośby o pokazanie wejściówek, certyfikatów podwójnego zaszczepienia i uchylenie okna w celu pobrania wymazów z nosa. To ostatnie niezbyt przyjemne, ale po upływie jakiś 15 minut uczucie nieprzyjemności minęło :D Po upływie 5 minut od pobrania próbek podchodzi osoba pobierająca i informuje Naszą Wesołą Trójkę, że... możemy wjechać bez problemu na parking :D Na parking - zanim się wypakujemy będziemy wracać jeszcze 3 razy, więc tego opisywać nie muszę :) Miejsce wybrane: do auta 1.100 kroków, Duża Scena dość daleko, ASP praktycznie po prawej stronie, nowa firma od kibelków ( WC Tron ) 230 kroków od namiotu :D Można powiedzieć, że praktycznie idealnie :D Jedyna trochę wkurzająca rzecz to... kontrole na wejściu :( Musieli sprawdzic dosłownie wszystko, ale cóż - nikt się na nich nie wkurzał - przynajmniej z mojej ekipy :D Wszystko rozbite, poustawiane, czas odwiedzić ludzi na polu :) Paru już mnie kojarzyło z lat poprzednich, spotykając mnei na parkingu festiwalowym :D :P Tego dnia dobijają do nas dwie osoby - Dawid i Marta z namiotem "wystawowym" :D


Środa, 28.07:


Głównie to dzień odwiedzin znajomych sprzed lat, kupna rogu bawolego i spotkania klasowego ( z rozdaniem świadectw ) z Jurkiem Owsiakiem. Po spotkaniu pierwszy raz wsiadam na koło Allegro - WSPANIAŁA sprawa :D Wieczorem ma przyjechać "moja ekipa" czyli Bartas z Rudą, więc wyczekuję wieści od nich :D Ale wcześniej nieoficjalnie festiwal otwierają świętujący 20lecie pracy artystycznej Kabaret Neo-nówka :D


Czwartek, 29.07:


No i start koncertów. W tym roku ze względu na pandemię mamy na festiwalu tylko dwie sceny: główną i ASP. Na ASP możemy się spotkać z:

ASP:

Łukaszem Czapielą

Andrzejem Chyrą

Make Life Harder


Na Dużej Scenie możemy wysłuchać takich koncertów jak:

Tabu

WaluśKraksaKryzys

Kroke

Vavamuffin

Jahcoustix ( Niemcy )

Łona, Weber & the Pimps

Renata Przemyk

Raz Dwa Trzy

Łydka Grubasa :D


Piątek, 30.07:


ASP:

Elżbieta Dzikowska

Arek Jakubik

Debata: Czy grozi nam Polexit - Sylwia Gregorczyk-Abram i Michał Wawrykiewicz


Duża Scena:

Batna - AntyFest

Decadent Fun Club

Cheap Tobacco

Dirty Shirt ( Rumunia )

Netrzask

Dżem

Igorrr ( Francja )

Bokka

Dubioza Kolektiv ( Bośnia i Hercegowina )

Swoją drogą... przez Dżem ominąłem Dubiozę, bo jak zwykle chłopaki mnie uśpili :(


Sobota, 31.07:


ASP: 

Radek Kotarski

Przemek Kossakowski i Ekipa Down the Road 2

Marta Lempart


Duża Scena:

From Today

Kosmodrom

No Logo

Black River

Hańba

Pidżama Porno

Kasia Kowalska

Morgane Ji ( Francja )

Slift ( Francja )

ASP i Piotr Bukartyk


Niedziela, 01.08:


Czas powrotu do domu :( Część manatków wyniesiona dzień wcześniej, więc zostało ich odrobinę mniej :) Do 12:00 prośba o opuszczenie parkingu, do której się stosujemy, ale co zauważamy ??? Pole namiotowe czyste jak nigdy !!! Praktycznie zero śmieci !!! Normalnie CUD !!! Widać, że hasło Zaraz Będzie Czysto działa na tych ludzi i każdy dba o NASZ DOM, NASZ KAWAŁEK ZIEMI :D Podziw, czas odliczać dni do kolejnego spotkania na nowej ziemi :D Do domu docieramy - po pokonaniu około 570 km - około godziny 21 z hakiem :D

niedziela, 20 czerwca 2021

Podsumowanie Wszystkich Festiwali - Przystanek Woodstock i Pol`And`Rock Festival - czyli... fakty, mity, liczby i inne zestawienia

Podsumowanie Wszystkich Festiwali - Przystanek Woodstock i Pol`And`Rock Festival - czyli... fakty, mity, liczby i inne zestawienia


Nadszedł, Moi Kochani, czas podsumowań. W tym blogowym wpisie zajmiemy się tym co podsumuje Wszystkie dotychczasowe edycje Najpiękniejszego Festiwalu Świata. Ten wpis będzie wyglądał troszeczkę inaczej niż te, do których się przyzwyczailiście, ale mam nadzieję, że też będzie wyjątkowy. W tym wpisie podzielę się wszystkim ( no praktycznie wszystkim ) co wiem, co mogłem ominąć itp itd we wpisach poprzednich. Niektórzy moi czytelnicy podesłali swoje wspomnienia i zdjęcia ( zarówno pamiątek, jak i siebie samych ) i za ich zgodą opublikuję parę z nich, w tym wpisie. Tak więc... ZACZYNAMY !!!


  • Do tej pory odbyło się - 26 festiwali ( 1 edycja w Czymanowie nad jeziorem Żarnowieckim, 1 edycja na lotnisku Aeroklubu szczecińskiego, czyli Szczecin-Dąbie, 1 edycja w Lęborku ( tzw. "Dziki Przystanek" ), 1 edycja w podwarszawskim Ożarowie Mazowieckim ( tzw. "Najpiękniejsza Domówka Świata" ), 6 edycji w Żarach oraz 16 edycji w Kostrzynie nad Odrą :D )
  • Na samej Dużej Scenie ( nazywanej czasami Sceną Główną ) odbyły się 684 koncerty w wykonaniu 501 zespołów z całego świata
  • Rekordzistami z polskich kapel są: Carrantuohill - 13 występów na Dużej Scenie ; Acid Drinkers - 9 występów na Dużej Scenie ; Hunter, Gang Olsena - 7 występów na Dużej Scenie ; Dżem, Lao Che, HEY - 6 występów na Dużej Scenie ; ANKH, Farben Lehre, Closterkeller, Raz Dwa Trzy, Coma - 5 występów na Dużej Scenie ; Skankan, Obstawa Prezydenta, Swawolny Dyzio, Nocna Zmiana Bluesa, Orkiestra Na Zdrowie, Quo Vadis, Urszula, Voo Voo, Jelonek, Maleo Reggae Rockers, Happysad - 4 występy na Dużej Scenie :D Reszty kapel nie liczę, bo od 3 występów w dół :P W podsumowaniu występów na Dużej Scenie ominąłem występy ekipy Akademii Sztuk Przepięknych :P
  • W czasie 26 festiwali rozdano... 54 nagrody Złotego Bączka :D czyli nagrody festiwalowej publiczności :D Nagrodę otrzymało 49 zespołów, z czego Acid Drinkers, HEY i Tabu otrzymały nagrodę po 2 razy :D
  • Rekordzistami z zagranicznych zespołów są: Die Toten Hosen ( Niemcy ), RAW ( Kanada ), Clawfinger ( Szwecja ), Dub FX ( Wlk. Brytania ), Skindred ( Wlk. Brytania ),The Qemists ( Wlk. Brytania ), Dubioza Kolektiv ( Bośnia i Hercegowina ), The Dead Daisies ( USA ) - po 2 występy na Dużej Scenie festiwalu :D Na chwilę obecną, czyli kiedy piszę tego bloga ( 19. czerwca 2021 ) bałkańska Dubioza Kolektiv ma 2 występy, ale jest zapowiada na ten rok, czyli... pozostanie zapewne samotnym liderem wśród zagranicznych występów na festiwalu :D
  • Z zagranicznych krajów najczęściej na festiwalu reprezentowane są:  USA - 39 ( 40 ) ; Niemcy - 27 ( 26 ) ; Wlk. Brytania - 39 ( 45 ) ; Jamajka - 11 ; Szwecja - 9 ( 10 ) ; Francja - 6 ;  Mołdawia - 1 ; Białoruś - 2 ; Senegal - 1 ; Meksyk - 2 ; RPA - 1 ; Chorwacja - 1 ; Grecja - 1 ; Dania - 1 ( 2 ) ; Chile - 1 ; Holandia - 4 ; Finlandia - 4 ; Austria - 1 ; Australia - 4 ; Włochy - 4 ; Indie - 3 ; Kanada - 3 ( 2 ) ; Ukraina - 2 ; Czechy - 2 ; Bośnia i Hercegowina - 1 ( 2 ) ; Serbia - 1 ; Rosja - 1 ; Macedonia - 1 ; Hiszpania - 2 ; Irlandia - 1 ; Szwajcaria - 1 ; Mongolia - 1 ; Szkocja - 1 ; Izrael - 1 ; Brazylia - 1 ; Wybrzeże Kości Słoniowej - 1 ; Japonia - 1 - co daje występy 183 wykonawców zagranicznych ( w nawiasie podałem liczbę koncertów, ponieważ niektórzy grali po 2 razy na festiwalu ) z... 37 krajów :D
  • Akademia Sztuk Przepięknych powstała w 2006 roku zaprosiła wielu wspaniałych gości na spotkania z festiwalowiczami :D W latach 2006-2020 na ASP mieliśmy łącznie... 147 spotkań, w których udział wzięło 162 gości, w tym 7 z zagranicy :D ( w statystykach liczę pojedynczo zespół Sabaton oraz cały Kabaret Limo ). Nie liczę występów w ramach "Nocnego ASP"
  • Zbiórki krwi prowadzone przez ambulanse do ich poboru zebrały przez 14 lat "szatańską krew" ( jak to ktoś kiedyś ujął :P ) w ilości 10.674 litrów - co daje na każdy rok festiwalu średnio 762,4285714285714 litrów krwi :D
  • W granie na festiwalu nei wliczam Małej Sceny ( ponieważ na samym początku funkcjonowała jako scena, na której mógł zagrać każdy kto miał sprzęt grający i chciał się zaprezentować - a poza tym nie ze wszystkich lat kapele tam występujące są podane :P ) oraz Sceny Pokojowej Wioski Krishny ( tutaj też czasami brak źródeł ) i Sceny Lecha, która funkcjonuje dosłownie parę lat :P Za co PROSZĘ o wybaczenie :D
  • Myślę, że w ciągu 26 lat festiwal odwiedziło około 11 mln ludzi ( ale licząc, że każdy uczestnik zjawił się na nim tylko 1 raz :P )
Czas na trochę wspomnień od uczestników festiwalu:

  • Klementyna z Kłobucka pisze tak: 2020 Domówki: W miejscowości Żytniów, powiat oleski, odbyła się impreza charytatywna-domówka, podczas której zespoły występowały w... stodole. Oprócz koncertów na żywo (m.in. Pajujo, Cynamonowy Ogród), odbywały się też warsztaty oraz zorganizowano strefę dla dzieci. W tym roku organizatorzy zapowiedzieli powtórkę wydarzenia, zaplanowaną na 15-17 lipca 2021. 2019: Na górce ASP w jednym z namiotów można było porozmawiać o prawach kobiet oraz aborcji. Kiedy wraz ze znajomymi zagłębialiśmy się w temat, przeglądając mapę świata, w których aborcja jest zakazana, do namiotu wpadł pewien pan. Bardzo chcial wszystkich przekonać, ze aborcja to zło, ale trafił na ludzi wokół, którzy trochę sprowadzili go na ziemię wytracając mu argumenty 
😉

Również na górce ASP swoje warsztaty z improwizacji prowadziło Stowarzyszenie Inicjatywa Sceniczna Fruuu z Zielonej Gory. W namiocie ASP zgromadzili wielką liczbę ludzi, pochodzących z różnych krajów Polski i z zagranicy, którzy wspólnie poznawali się poprzez gry i zabawy, nawet pomimo barier językowych
🙂
2017:
W 2017 roku na terenie Festiwalu został zorganizowany bieg Runmageddon. Trasa biegła przez pole namiotowe, więc wokół niej można było zastać wszechobecne błoto. Sytuacji nie ułatwiał fakt, że wokół terenu festiwalu został rozstawiony płot, co narzucono odgórnie, więc niektóre ścieżki i dojścia do obozowisk były mocno utrudnione. Plusem wysokich płotów było to, że można było powiesić i wysuszyć ubrania oraz ręczniki.

Od 2017 strefa gastronomiczna oraz Lidl rozpoczynały swoją działalność już od poniedziałku. W poprzednich latach festiwalowicze, którzy przyjeżdżali do Kostrzyna wcześniej przed Festiwalem musieli zaopatrywać się w mieście. CIEKAWOSTKI: - Wielokrotnie na terenie festiwalu na górce ASP brakowało wody w prysznicach z powodu niskiego ciśnienia w rurach.
- Środki higieniczne (m.in. dla pań) oraz pierwszej pomocy (m.in. plastry) można było zakupić w Siemashopie.

A propos Fruuu to tu jest nawet filmik
😃








  • Paweł P. także cos napisał: "Dopiszę kilka moich wrażeń z wyjazdów. Raczej skrótowe i co mi w głowie zostało charakterystyczne.

    2004 Pierwszy woodstock z dwoma kolegami bardzo ulotnie niestety
    zapamiętany (taką mam sklerozę) Nawet się przez ułamki sekund na
    koncercie zespołu Mech odnalazłem pod sceną na jednej z weekendowych 
    domowych orkiestr. I chyba ten koncert do dziś robi na mnie wrażenie.
    Pamiętam jak dosłownie odcinało tlen skacząc tam pod sceną, zapewne z
    upału i setek oddychających i bawiących się ludzi. Jakieś potknięcie i
    kogoś kto zaraz pomógł wstać co wydało mi się wtedy niesamowite i
    pozytywne. Upal kurz namiot rozbity gdzieś na patelni. Chyba wtedy
    mielonka kolegi wylała się niczym zupa z gorąca. Wino pite w parku w
    Kostrzynie bo to były czasy "winne" u mnie ;). Wieczorem koncert
    Dezertera który do dziś robi na mnie ogromne wrażenie ze względu na
    dźwięk basu gitary akurat w tym wykonaniu i gościnny udział Kasi
    Nosowskiej. Niestety ewakuacja już następnego dnia i nie bylem na
    koncertach w dniu drugim. Czemu? sam nie wiem ale cos mi się zdaje ze
    gdzieś nad ranem wywrócony do góry nogami toj toj mógł spowodować pewną
    fobie:) , a może to zmęczenie ciężko stwierdzić.  Ale było super.

    2005 Tu niestety pamiętam sporo mniej. Zero zdjęć.  Pod sceną na pewno
    na czymś byliśmy za dnia bo kolega od machania głową musiał udać się do
    punktu medycznego bo cos sobie naciągnął. Na pewno wycieczki z pola do
    Kostrzyna, i przekonanie ze im jesteśmy bardziej zakurzeni tym lepiej .
    Na etapie podróży na pole znajomy znajomego czy ktokolwiek inny miał
    oddać drugi namiot ale nie oddał więc zostaliśmy z małym dwuosobowym
    namiotem na 3 osoby plus bagaże. W nocy zalał nas deszcze przemokło
    wszystko i zarządziliśmy ewakuację niestety. Rozbici byliśmy gdzieś
    gdzie teraz jest mała scena lub nawet za tam gdzie jest Lech w okolicach
    lasku   - zdaje się że było to jakoś inaczej rozplanowane. Jedno co
    kojarzę w ułamkach wspomnień to grający co jakiś czas bodajże z wioski
    piwnej Master of Puppets.
    2017 Powrót po latach dość spontaniczny. Głownie na Amon Amarth. W
    pamięci zapadł mi olbrzymi korek na trasie od południa od miejscowości
    Górzyca. Staliśmy tam przynajmniej od około 18 a na pole dojechaliśmy
    cos koło 23 (tak wnioskuje z fotek i godzin robienia) Z tej radości
    wypiłem w korku kilka piw. Minęliśmy się również z wjazdem na parking od
    zachodu i radośnie pomknęliśmy na Sorbinowo. Na szczęście udało się
    zawrócić i znaleźć miejsce na parkingach blisko ruin fortu Sarbinowo.
    Niesamowite wrażenie sprawiły leśne wioski które się mijało idąc  na
    koncert . Niczym żyjące miasto , platformy na drzewach , tygiel
    spontaniczności imprezy radości śmiechu i pozytywnych świrów. Ludzie
    bawiący się dookoła bez agresji uśmiechnięci  nie myślący o tym by jak
    się napiją szukać kogoś do zaczepki (co jest norma na tak zwanych
    cywilizowanych imprezach) Inny świat. Szok żal tak długiej przerwy.
    Kolega zdziwiony (kompletnie z innej bajki muzycznej raczej dyskotekowej
    ale bardzo otwarty na pozytywne wrażenia ten sam który był już ze mną w
    2004). Ta noc nie za bardzo chciała się skończyć odczytując zdjęcia – po
    koncercie Amon Amarth chyba zaszliśmy do Leszka na piwa ,   o 2.30
    skakałem przez wodę obok grzybka , o  3 byłem znów  gdzieś w okolicach
    Leszka,  a potem jedliśmy cos w gastro. z kimś rozmawialiśmy ,
    przedzieraliśmy się przez namioty w lasku miedzy scena a głównym pasażem
    (co było głupie bo nie znaliśmy po nocy topografii pola),  godzina 5 lub
    po to chyba czas gdy zbierałem się spać a fakt ze sią rozdzieliliśmy
    sprawił że kilka kółek niepotrzebnie zrobiłem na wzgórze ASP i z
    powrotem nie mogąc znaleźć ścieżki na parking przy forcie. Niestety
    powrót już na drugi dzień  ale za to nauczka by nie świętować zbyt
    wesoło bo sporo chwil ucieka a i nie zobaczy się wszystkiego co się
    chciało. No i nie można spać 3 godziny i być pełnym energii :)

    2018 To już rok przygotowanej wyprawy łącznie z pawilonikiem działkowym
    w którym stały namioty. Ale nie byłoby normalnie gdyby nie obyło się bez
    dojazdowych przygód. Wyjechaliśmy już pod wieczór a na pole
    Malinowskiego próbowaliśmy wjechać lasami od tylu gdzieś na wysokości
    miejscowości Młyniska ,Krześnicy od północy. Zważywszy ze było już po 12
    w nocy a plan choć był dobry to niesprawdzony i trzeba było zawracać, bo
    leśne drogi a zwykły samochód osobowy się nie lubią, a szczególnie trące
    o podłoże zawieszenie. Utknęliśmy gdzieś w połowie drogi w środku lasu.
    Ciekawostka spotkaliśmy innych ludzi szukających imprezy techno (w
    trakcie festiwalu dowiedziałem się o co chodzi) zawróciliśmy,
    przejechaliśmy niejako koło Kostrzynem i wjechaliśmy na pole
    Malinowskiego jak ludzie od strony Gorzowskiej. Pamiętam jak patrolowcy
    mówili ze kończą się miejsca i niedługo zamykają (lub cos podobnego)
    Szalona to była noc bo gdzieś chyba od godziny drugiej zamiast spać
    rozbijaliśmy pawilonik działkowy i namioty , nie jestem pewien czy
    spaliśmy w ogóle bo daty robienia zdjęć i godziny są druzgocące Około
    3:33  pawilonik stoi,  ale tylko szkielet za to jest przerwa na piwo;) a
    następne foto to już okolice godziny piątej i pięknie wstający świt. A
    nieco później zawinęliśmy namioty, pawilon tobołki, by przenieść się pod
    las na końcu pola,  a ostatecznie rozłożyliśmy się koło pomiędzy
    środkowymi laskami na malinowskim.  Do południa wszystko stało. Ten
    festiwal to na pewno duże upały 30-40 stopni bardzo ekonomiczne picie
    piwa bo jedno starczało na kilka godzin oraz odpalanie klimatyzacji w
    aucie i chłodzenie się tak nawet przez te kilkanaście minut na dzień.
    Zachody słońca kurz magia wysokiej trawy i lasu. Z muzyki Gojira bardzo
    dobry koncert oraz Judas Priest świetny technicznie odegrany wzorowo ale
    tak jakoś bez kontaktu z publicznością.  Miałem być jeszcze na Arch
    Enemy ale pokrętnie pomyślałem ze gra następnego dnia po północy. Z tym
    rokiem kojarzy mi się Dubioza Kolektiv na której nie bylem ale
    przechodziłem pasażem i te dźwięki po prostu wpadły od razu w ucho.
    Odkryciem dla mnie była tez wioska psytrance na końcu maliniaka wesołe
    pseudo tańce gdzieś nad ranem koło czwartej w nocy w sobotę tamże.
    Policja konna na patrolach, niespodzianki w nocnych tojtojkach oraz tych
    które się nie zamykały to także zapadło w pamięć. Niesamowite uczucie
    jakiegoś nocnego labiryntu gdy chodzi się pośród ludzi i czas miejsce
    się zatraca. Niestety wracałem w sobotę przed rozpoczęciem grania na
    scenach  wiec koncertów ostatniego dnia nie widziałem:(

    2019  wyprawa lepiej przygotowana i z zapasem czasu bo wyjazd już we
    wtorek popołudniem coś po 14  z przystankiem koło sklepu z chińska
    odzieżą by zakupić tani kapelusz pseudomoro :) Dojazd zajął prawie 5
    godzin (gdzie powinno to być na spokojnie półtorej) ale z przystankami w
    drodze po sklepach. Wjazd na pole malinowskiego po 19 i wieczorne
    stawianie pawiloniku działkowego namiotów co jak się okazało było dobrym
    pomysłem bo w nocy przyszła spora burza i  ulewa (niezastąpiona folia
    malarska sprawiła ze tani namiot 2ka za 4 dyszki stał się wodoodporny:))
    Następnego dnia piękna mgła rano ,  koniec budowy "rezydencji"  i ludzie
    z kampera obok witający się jako sąsiedzi, a z kolei z drugiej strony
    inni sąsiedzi częstujący domowym piwem.  Pierwszy dzień festiwalu to
    wizyta w siemashopie samoloty na rozpoczęciu - na które się nota bene
    spóźniliśmy oraz wieczorne czekanie na znajomych idących piechotą aż  z
    Dąbroszyna  wzdłuż drogi bo tylko tam udało im się zaparkować. Zresztą
    dnia następnego i tak do tej miejscowości poszliśmy po klamoty i zabrać
    samochód na płatny parking. Muzycznie to niezapomniany Testament ze
    świetnym brzmieniem, Zalewski , Chylińska, Acid Drinkers , monumentalny
    Kult , Skunk Anansie oraz wesołe podskoki cos koło 3 w nocy po kulcie na
    psytrance na Malinowskim. Kolejny raz przekonałem się ze gdyby nie
    robienie zdjęć i nagrywanie nawet byle czego sporo by uciekło z pamięci
    a już na pewno co do godzin i dni. Ból jedyny że nie udało się dotrzeć
    na małą scenę.
     A we wrześniu tego samego roku nostalgicznie wróciłem do Kostrzyna
    odwiedzić pole i miejscówki.

    Tak ja to pamiętam ale że pamięć mam ulotna być może coś pomyliłem lub
    przekręciłem :D W zasadzie moje woodstocki miały taka dziurę miedzy 2005
    a 20017 ze sporo mnie ominęło łącznie ze słynnym „zaraz będzie ciemno” 
    oraz wieloma woodstockowymi zwyczajami ale grunt to klimat i muzyka."

  • Monika J. w jednym z wpisów napisała tak: "Zapomniałam czy to był 2014 czy 2015 wlasnie - odbieranie córki zza sceny 😱 5 zawałów 3 wylewy.... Poszukiwania przez półtorej godziny 6 latki na terenie festiwalu gdzie nie było wiadomo dokąd poszła... Chyba jednak 2014 to był 🤔 Nikomu nie zycze - młoda po prostu jeżdżąca od urodzenia na festiwal czuła się i czuję po dziś dzień jak na wakacjach u babci.... Chciało jej się siku to poszła do toja.... Po drodze jakieś dziewczę na nią wpadło, przewróciły się, młoda zaryła nosem w ziemię i ryczala przez godzinę nie mogąc wydobyć słowa a ja m bardziej się pytali tym bardziej ryczala 🤦🏽‍♀️ znaleziona szczęśliwie bo dziewczę wzięło ja pod pachę i zaprowadziło do biura rzeczy znalezionych A od następnego roku już nigdzie sama i nikt i kiedyś mnie za to zamordują ale nie chcę przeżyć tego jeszcze raz Ale to dzięki atmosferze festiwalu tak się stało - bezpieczeństwo, tolerancja, życzliwość więc młoda niczego się nie obawiała. Dorzucę tylko - przepraszam z 2014 ale to odnośnie mojej wcześniejszej wypowiedzi - młodej też to zdarzenie utknęło w głowie 🤣 p s. To zielone to pamiątka z wakacji z oryginalnym zapisem Leh 🤦🏽‍♀️🤣 - pani kazała napisać coś o wakacjach i właśnie pamiątkę narysować 🤣 " 

  • Jowita Ł. pisze tak w swoich wspomnieniach: "Ach te kradzieże… przez 19 lat zdarzyło mi się 3 razy. Z czego dwa to noc po nocy. W kiepskim miejscu się rozbiłam… . A pierwszy raz to ktoś się nie bał i jak spałyśmy z dziewczynami to po prostu rękę włożył bo był plecak koło wyjścia i zabrał 😞. Najbardziej mi szkoda koszulek festiwalowych. Podchodzę do tego jak do ryzyka zawodowego, na tyle lat to i tak mało XD "
Krystian natomiast niektóre z festiwali wspomina tak: "2015 pamiętam również jako najzimniejsza noc. W piętek temperatura spadła dość mocno. Nigdy nie spałem w tylu ciuchach co wtedy."

Zaś takie wspomnienia ma Tala: "2016 to był mój najlepszy Woodstock 
❤ Załapałam się wtedy na udział w koncercie finałowym - razem z mężem zagraliśmy na... czajnikach 😃 Przywieźliśmy je ze sobą, bo miały być rozgrywki w curlingu czajnikami w pasażu, ale nam szczotkowy nie dojechał i stwierdziłam, że pójdziemy się chociaż z Kabanosami przywitać na warsztatach. Na pytanie, kto ma głupi instrument podniosłam nasze czajniki i poszłoooo 😃 "

Wspomnienia Marty N.: " 
Moje wspomnienie z 2011 było nas strasznie dużo... 2012 ulewa straszna i na Elektrycznych i Dubiozie było bajoro pod sceną 😆


Wspomnienia Ani z Krakowa: "

2011 rok to mój pierwszy Woodstock. Gentleman dał genialny koncert. Szkoda, że zamiast bawić się musieliśmy cofnąć się o kilka metrów, aby Patrolowcy mogli rozstawić barierki. Co do Prodigy, to był jak na nich słaby koncert. Byłam rok wcześniej na ich koncercie w Krakowie i bez porównania. Był okrutny ścisk. Nie było czym oddychać, puvlika z tyłu okrutnie napierała, a z przodu trzymały nas barierki. Było grubo. Jurek osobiście rozdawał nam wodę. Chyba nigdy nie widziałam Go tak przejętego. Ludzie mdleli w tłumie, a Patrol miał ręce pełne roboty. Koncert Prodigy został okrzyknięty drugim co do ilości publiczności koncertem w Polsce. Wyprzedzili ich tylko Scorpionsi z koncertem w podkrakowskim Pobiedniku Wielkim. 2011 to też mój pierwszy skok na bungee, pierwsze podróże woodstockowym pociągiem, pierwsza wizyta w Kostrzynie. Zakochałam się w tym Festiwali, w tym klimacie, w tych ludziach... Od tej pory wracam na Wooda co roku."

I jeszcze jedno wspomnienie - Ania z Newport: "Wspomnien jest multum I mozna by pisac dlugo, ale opowiem o jednym spotkaniu. 
W 2018 bylam w wiosce sztabow zagranicznych. Mielismy wejscowki do strefy za scena. Ktoregos ranka wracalam wlasnie stamtad I mijajac biuro rzeczy znalezionych spotkalam chlopaka, ktory szedl w tym samym kierunku co ja. Nawiazalismy rozmowe. Zaczol opowiadac jak oddali mu zgubiony, dzien wczesniej pod scena, telefon. Dodal, ze chlopakowi ktory stal w kolejce przed nim, oddano caly portfel, nic nie zginelo. Takie rzeczy to tylko na Woodstocku!
Wiec, szlismy razem I rozmowa dalej sie toczyla. W takich momentach jednym z oczywistych pytan jest 'A skad jestes?'
Ja juz od prawie 2 dekad mieszkam w Newport w Walii, ale wychowalam sie w Nysie. Bedac w Polsce, jak przypadkowo spotykam ludzi nie w chodze w szczegoly, ze Newport, Walia, Wialka Brytania... Potem sa pytania a od kiedy, dlaczego itd. Mowie poprostu ze jestem z Nysy.
Tym razem tez tak zrobilam.
'A ty skad?' rowniez zapytalam. On mi na to 'Z Newport w Walii'. Haha! Jakie szanse! Wsrod tylu ludzi spotkac kogos z tej samej miesciny oddalonej 2 tysiace km. Takie rzeczy tylko na Woodstocku!

Pozdrawiam, 
Ania z Newport "

No to najpierw zdjęcia moje ( moich pamiątek i to tylko tyle ich zostało, bo ostatnich koszulek nie wrzucam :D :P ) :
















Zdjęcia od Marty N.: